Czy fundusze UE powinny być powiązane z praworządnością?
WYWIAD
Autor Karolina Zbytniewska, EurActiv.pl
23 maja 2019 | 10:18
1 ZDJĘCIE
Europoseł Jens Geier (Foto-AG Gymnasium Melle/Wikimedia Commons)
Jens Geier, niemiecki poseł do Parlamentu Europejskiego i wiceprzewodniczący komisji ds. budżetowych PE, mówi o tym, dlaczego są tak małe szanse na zwiększenie unijnego budżetu, jaki wpływ na Wspólnotę ma brexit i czy środki ze wspólnego budżetu można powiązać z przestrzeganiem rządów prawa.
REKLAMA
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu
Karolina Zbytniewska: Parlament Europejski chce zwiększyć unijne wydatki w ramach kolejnego siedmioletniego budżetu. Obecnie jest to 1 proc. dochodu narodowego państw UE, mówi się o podniesieniu tego progu do 1,3 proc. W efekcie Europa nie tylko mogłaby wspierać wspólną politykę rolną i politykę spójności, ale też odpowiadać na nowe wyzwania, takie jak sprawiedliwa transformacja energetyczna, migracja czy współpraca obronna.
Jens Geier: Jest taki pomysł. Chcemy podwyżki, ale nie jestem w tym przypadku optymistą i nie sądzę, żeby budżet na lata 2021-2027 choćby zbliżył się do poziomu 1,3 proc. Taka podwyżka w naprawdę dużym stopniu pozwoliłaby nam usprawnić działania w najważniejszych sektorach z punktu widzenia Wspólnoty. Ale o niczym to nie przesądza, mimo że teoretycznie poziom 1,3 proc. nie przekracza naszych możliwości, państwa członkowskie nie potrafią dojść do porozumienia, jeżeli chodzi o konkretne liczby. A my w Parlamencie Europejskim nie możemy podejmować za nie tych decyzji. Wolimy więc trzymać się ziemi.
Odtwarzaj wideo
Niemieccy radykałowie przejmują wschodnią część kraju
Czy to znaczy, że będzie mniej pieniędzy? Cięcia dotkną wszystkich sektorów czy tylko wybranych?
– Cięć możemy się spodziewać w tych sektorach, o których w swojej propozycji budżetu wspominała już Komisja Europejska. Jeżeli nie chcemy przeciążać państw członkowskich nowymi obowiązkami, np. polityką bezpieczeństwa i obrony, ochroną granic, usprawnieniem polityki innowacyjności itd., musimy dostosowywać nasz wkład w największych sektorach, czyli rolnictwie i polityce spójności.
A jak na przyszły siedmioletni budżet unijny wpłynie zamieszanie wokół brexitu?
– Jeżeli sprawa zakończy się podpisaniem umowy brexitowej, wszystko będzie w porządku. Jeżeli natomiast umowy nie będzie, pozostaje pytanie, czy rząd w Londynie jest gotów respektować swoje zobowiązania w ramach obecnych wieloletnich ram finansowych, tj. do 2020 r.
Po brexicie będziemy w zupełnie nowej rzeczywistości politycznej. Średnie PKB Unii spadnie, a niektórzy beneficjenci staną się płatnikami netto – na przykład Litwa. Niemniej Brytyjczycy nadal będą stroną niektórych przedsięwzięć politycznych UE, na przykład wspólnej polityki badawczej. Będą też członkiem Europolu, a brytyjski minister ds. brexitu Lord Martin Callanan powiedział mi: „Tak, jesteśmy gotowi te przedsięwzięcia finansować”. Nadal jednak nie wiemy, jak w przyszłości będą wyglądały nasze relacje. Całkiem możliwe, że skończy się na rozwiązaniu porównywalnym z tym, które obowiązuje w naszych stosunkach z Norwegią. Oznacza to dostęp do wspólnego rynku, w zamian za co Oslo przekazuje pieniądze do Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Ale nic nie wiadomo. Dziś trudno coś powiedzieć.
I w końcu rzecz najważniejsza z punktu widzenia państw Grupy Wyszehradzkiej: powiązanie unijnego budżetu z zasadami praworządności. Czy jest pan za przyjęciem takiego rozwiązania? A jeżeli tak, to czy można wytyczyć obiektywne kryteria, które pozwolą ocenić, czy państwo członkowskie złamało reguły?
– Byłoby to dobre rozwiązanie z punktu widzenia europejskich podatników. Podam przykład. W trakcie mojej pierwszej kadencji w PE z ramienia mojej frakcji byłem koordynatorem w komisji ds. budżetowych. Z rządem hiszpańskim walczyliśmy o ponad 1,3 mld euro, które zostały niewłaściwie wydane. Nie znikły, nie zostały przywłaszczone. Po prostu pojawiły się zasadnicze błędy w realizacji projektów, na które te pieniądze zostały przeznaczone. Ludzie, którzy na tym skorzystali, nie byli do tego uprawnieni, przetargi zostały przeprowadzone niezgodnie z przepisami itd. W efekcie doszło do tego, że Komisja Europejska musiała walczyć z hiszpańskimi władzami lokalnymi i centralnymi na drodze sądowej. Ale co by było, gdyby Komisja nie mogła być pewna, że te sądy będą niezależne, że nie zostaną poddane naciskom innej władzy – zwłaszcza tej, która dopuściła się błędów w wydawaniu pieniędzy? Wtedy już nigdy nie zobaczylibyśmy tych pieniędzy.
REKLAMA
Nie chodzi więc o niechęć do któregoś z państw członkowskich, tylko o niezależność i bezstronność wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli tak jest – dobrze, jeżeli nie… to niedobrze. Jeżeli władza polityczna może w jakimś państwie wpływać na działania wymiaru sprawiedliwości, to jak wytłumaczymy europejskim podatnikom, że przekazujemy tam pieniądze, wiedząc, że mogą być źle wydawane, i nie dysponujemy mechanizmem, aby je odzyskać?
Tłumaczenie Łukasz Gadzała